sobota, 28 sierpnia 2010

KL cd, czyli jak ciezko opuscic dom Jeevy...

Dni mijaja, a my wciaz jestesmy w Kuala Lumpur. Wpasowalismy sie w rytm miasta, domu i kolejnych gosci z CS. Na kilka dni przyjechali Dori i Balaz z Wegier, ktorzy w pazdzierniku zaczynaja studia w Indonezji. Potem wpadli Maciek i Filip z Poznania, ktorzy wlasnie wracali z podrozy przez Rosje, Chiny, Tajlandie

W niedziele odbylo sie wezowe spa. Jeeva czyscil klatki i terraria, a my mielismy okazje na bardzo bliskie poznanie ich mieszkancow. Pawlowi do gustu najbardziej przypadl Spiky - wsciekle zielona iguana, ktora bardzo ladnie udawala broszke na jego koszulce. Ja zaprzyjaznilam sie z wezami, zwlaszcza z jednym pytonem.
Wspolnie z Jeeva i Wiliamem wybralismy sie nad gorace zrodla, ktorych na pewno nie zostane wielka fanka, mimo tego, ze byly piekne. Woda byla tak goraca, ze ledwo dalam rade sie w niej zanurzyc. Za to kiedy pojechalismy nad wodospady - miodzio. Wiadomo "zimna woda, zdrowia doda". Moze dlatego kapalam sie jako jedyna...

Za namowa Primy, zwedzilismy takze Batu Caves - zespol jaskin, w ktorych znajduja sie hinduskie swiatynie poswiecone Muruganowi - bogowi wojny. Aby sie do nich dostac, nalezy minac 43 metrowy pozlacany posag i wejsc 272 stopnie do gory. Jest to najwieksze w Malezji miejsce kultu, w ktorym co roku odbywa sie, zakazany w Indiach festiwal Thaipusam.
Pewnego wieczoru, kiedy zostalysmy same urzadzilysmy sobie lekcje. Ja probowalam nauczyc dziewczyny kilku polskich slow i zwrotow, a potem nastapila zamiana. Niemalze posikalysmy sie ze smiechu, kiedy dziewczyny probowaly wypowiedziec "jak sie masz", albo "dobranoc". Po chwili bylo odwrotnie. Myslalam, ze mi jezyk kolkiem stanie. Do dzis, wieczorowa pora, Prima albo Anusyiah zawsze z usmiechem mowia "dobranoc" a ja nie pozostaje dluzna i mowie "selamat malam".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz