czwartek, 22 lipca 2010

Trsa-Zabliak (Durmitor NP, Czarnogora)

Pelni zapalu i energii o poranku ruszylismy droga w strone Parku Narodowego, uprzednio zakupujac pol kilograma bialego sera domowej roboty (okazal sie pozniej strzalem w dziesiatke). Pomimo tego, ze trasa tego dnia byla glownie asfaltowa, nie przeszkadzalo nam to wogole, a wrecz bylo lepiej, zamiast patrzec pod nogi moglismy napawac sie pieknymi widokami. Dziwne to lub nie, ale najwiecej obcokrajowcow bylo wlasnie z Polski. W sumie to nie ma czemu sie dziwic. Gory w Durmitorze maja wysokosc podobna do Tatr, z ta roznica, ze tu, w przeciwienstwie do naszych gor, trudno o turyste na szlaku.

Jest to opcja niesamowicie kuszaca, zwlaszcza ze koszt wyzywienia i noclegow jest mniejszy niz w Polsce.


Tym razem uparlismy sie, ze przejdziemy 15 km piechota bez lapania stopa ale kierowcy sami sie zatrzymywali i pytali czy nas nie podwiezc... Skusilismy sie na propozycje przejazdu dwoch kilometrow na pace dziwnego samochodu, jakiego w zyciu nie widzialam.

Wieczor zastal nas przy malenkim jeziorku u podnoza Prutasa (2393m). Bardzo orzezwiajacym akcentem dnia byl prysznic w lodowatej wodzie gorskiego zrodelka w promieniach zachodzacego slonca przy glosnym aplauzie miejscowych dzieciakow, ktore patrzyly na nas z oddali.

Rano jadynymi ludzmi idacymi na szlak byli oczywiscie Polacy, ale nie mielismy z nimi okazji porozmawiac. Wejscie na Prutas, czyli 500m podejscia, od stromej strony, z placakami, w palacym sloncu ukazalo nam dzikie piekno tych gor, nie zabraklo rowniez adrenaliny przy bardzo waskich przejsciach, a to byl dopiero poczatek. Mala wspinaczka na poczatku bawila, ale po osmiu godzinach marszu kilka metrow prawie pionowej wejscia do przeleczy nie bylo juz tak zabawne.


Zmeczeni ale zadowoleni rozstawilismy namiot nad gorskim oczkiem. To samo miejsce na nocleg upatrzyli sobie chlopacy z klubu gorskiego z Serbii. Przegadalismy dobre pare godzin i pozna noca zasnelismy jak susly. Rano Mirko i Esef wspieli sie na jeden zeszczytow, a my z dolu moglismy tylko patrzec i podziwiac, jak szybko i gladko im to idzie. Potem, majac ich za przewodnikow udalismy sie nieoznaczonym szlakiem do Zabliaka. Tam, podlaczylismy sie do ich grupy na campingu, ba, wyskoczylismy nawet na piwo. A nastepnego dnia autokar Klubu Gorskiego z dodatkowa dwojka w naszej postaci odjechal do Serbii.


Wielkie dzieki raz jeszcze!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz