W koncu zaczelismy pokonywac nie 60km dziennie, ale nawet 300! Inaczej jak z kierowcami ciezarowek byloby to niemozliwe. Zpierwszym dotarlismy do granicy bulgarskiej i oboje z Pawlem po raz pierwszy zawitalismy do tego kraju. Nie na dlugo, bo juz nastepnego dnia znow jechalismy, kolejnym tirem, przez caly kraj. Po drodze odwiedzilismy brata naszego kierowcy, gdzie dostalismy po filizance wybornej kawy oraz zobaczylismy cerkiew zbudowana wlasnorecznie przez tego czlowieka. Budowa zajela mu trzy lata. Imponujace!
Obawialismy sie ze na parkingu dla tirow powstanie problem z naszym spaniem ale nic z tych rzeczy. Namiot przywiazalismy do ciezarowki. Mielismy nawet ogrzewanie podlogowe, tak bardzo nagrzany byl parking. Mily wieczor zastapil potem mily sen. Do granicy z Turcja niewiele juz nam brakowalo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz