niedziela, 27 czerwca 2010

Wroclaw-Tarnow-Kipszna-Koszyce-Budapeszt

Hej, hej! Korzystajac z dobrodziejstwa internetu opisujemy dalsze nasze dzieje:
Tak jak pisalismy wszesniej, Wroclaw opuscilismy z rodzicami Osy i dojechalismy z nimi w okolice Tarnowa. Do miasta pozostalo nam 45 km. Szczescie sprzyja nam od poczatku wiec mimo zapadajacych ciemnosci zlapalismy stopa i to w dodatku pod sama furtke!!! Tam spotkalo nas przemile przyjecie w ogrodku u Jamana. Na wstepie padla kuszaca propozycja wypadu do Kipsznej (Strefy Ciszy), z ktorej oczywiscie skorzystalismy :)


Kipszna urzekla nas swym pieknym polozeniem posrod gor i lasow oraz serdecznoscia jej gospodarzy, Siwego, Pauliny i ich cioci. Wielkie dzieki wszystkim, ktorzy byli tam razem z nami!!!


Dwie noce minely nam zbyt szybko i trzeba bylo ruszyc dalej. Nieco poznym popoludniem, dzieki Siwemu znalezlismy sie na wylocie w kierunku Slowacji. Padajacy deszcz nie zniechecil kierowcow, ani nas, i wkrotce powitalo nas slonce i napis "Slovensko". Rozgladanie za miejscem na nocleg przerwal nam ostatni przejezdzajacy samochod, ktory (!!!) dowiozl nas na drugi koniec Slowacji pod Koszyce. Pierwsza noc nie zapowiadala sie ciekawie: mokro, glosno (w lesie przy autostradzie) i nierowno... po zmroku jednak stalo sie cos nieoczekiwanego. Jeden po drugim, zaczely pojawiac sie swietliki. Cale ich dziesiatki otaczaly namiot w swym pieknym hipnotyzujacym tancu.
Obudzilo nas palace slonce. Pakowanie, szybkie sniadanie i znow czarny asfalt. Nie minela godzina, kiedy dojechalismy pod wegierska granice. Niesmiale zyczenie dotarcia do Budapesztu stalo sie rzeczywistoscia, gdy zatrzymal sie przed nami czarny mercedes, i to z klimatyzacja.
Budapeszt to juz inny rozdzial, piekny rozdzial. Zatem do nastepnego...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz