Zapis podróży, która się nie dłuży.... czyli jedziemy w świat. Na ile - nie wiemy, byle jak najdalej :)
sobota, 23 października 2010
A TO dalej!
Kciuki chyba nie pomogly... Po rozmowie z menagerem gigantycznej restauracji "Soul-ed Out", polozonej na kompletnie przeciwnym koncu miasta, telefon zamilkl i nikt sie do nas nie odezwal. Jednak stwierdzilismy, ze to zadna katastrofa. Czas i pora ruszyc cztery litery, bo za bardzo sie udomowilismy. Dostalismy wyrazna wskazowke od losu, ze czeka na nas cos innego. Dlatego zostawilismy kilka zbednych rzeczy w domu i na poczatek wybralismy sie na oslawione herbaciane wzgorza Cameron Highlands.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz